Następna była już Letnia Grand Prix w Zakopanem, we wrześniu 2004. W gruncie rzeczy słowo "już" wydaje się nieporozumieniem, skoro od ostatnich zawodów minęło ponad 1,5 roku. Tymczasem odsyłam Was do wcześniejszego stwierdzenia, że w tamtym czasie mogłam sobie pozwolić jedynie na wyjazdy do Zakopca, a i to w sprzyjających okolicznościach. Na konkurs w styczniu 2004 nie pojechałam - co ciekawe, z podobnych powodów, dla których wahałam rok wcześniej. Inna sprawa, że jako domatorce jest mi niezmiernie ciężko ruszyć się z domu. W domu czuję się dobrze, wszędzie indziej - mniej lub bardziej niekomfortowo. Albo po prostu tak mi się wydaje. I nawet jeśli czeka mnie coś miłego, to zawsze mam jakiś podświadomy opór przed wyjściem. Natomiast trzecim czynnikiem było to, że wtedy prawie wypadłam ze skoków - to znaczy oglądałam jak zawsze, ale jakby moje serce biło wówczas mocniej dla czegoś innego, nawet jeśli Janne Ahonen nareszcie skakał na miarę swoich możliwości i wygrywał Puchar Świata. Byłam w środku zupełnie nowej pasji i skoki zeszły na drugi plan. Tknęło mnie coś dopiero wtedy, gdy Janne wygrał zawody w Libercu i objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Pomyślałam sobie: a jak Janne wygra w Zakopcu, a mnie tam nie będzie??? I na gwałt zaczęłam sobie ogranizować wyjazd. Od czego zaczęłam? Od telefonu do pana Tomka z zapytaniem, czy nie mógłby mi znów załatwić takiej wejściówki jak poprzednio. Wiem, że to było wyjątkowo zuchwałe, ale rozbestwiłam się do tego stopnia, że ani trochę nie miałam ochoty jechać na zawody w charakterze "podrzędnego widza" - gnieść się na trybunie i płacić ciężką kasę zakopiańskim zdziercom. Kiedy więc pan Tomek powiedział, że tym razem zupełnie nie ma takiej możliwości, z westchnieniem zwróciłam bilety na pociąg, bo nie liczyłam na takie szczęście, jakie stało się moim udziałem rok wcześniej. I tylko zawody oglądałam w weekend z mieszanymi uczuciami: życząc Janne wygranej i jednocześnie bojąc się tego. Cóż, "na szczęście" Janne zajął bezpieczne dalekie od podium miejsca :/ Okropna jestem wybitnie.
Było wczesne lato, kiedy dostałam sms-a od kolegi Andrzeja ze Skokinarciarskie.pl. Minęły właśnie dwa lata odkąd - z powodu braku netu - moja działalność dla SNC poszła w zapomnienie. A przynajmniej tak mi się wydawało. Oto Andrew zapytywał mnie, czy miałabym ochotę jechać na zawody Letniej GP do Zakopca. Uradowałam się niesamowicie. Całkiem niedługo po tym, dokładnie w dniu moich 25. urodzin (19 lipca 2004), nareszcie doczekałam stałego łącza w domu i na moim komputerze. Pamiętam jak dziś, że jeszcze tego samego dnia dostałam propozycję ponownej pracy dla SNC. To było niesamowite - że pamiętają i cenią mnie ludzie, z którymi przez 2 lata nie miałam żadnego kontaktu! Zgodziłam się bez wahania. We wrześniu pojechałam do Zakopanego i po raz pierwszy w życiu dostałam własną akredytację dziennikarską. W Zakopanem bawiłam się doskonale - nawet mimo nieobecności Janne Ahonena, który właśnie drugi raz w życiu zdobywał tytuł Mistrza Świata drag cars. Jednak letnie zawody to jest coś zupełnie innego. I wyznaję, że bardzo lubię na nie jeździć. Atmosfera jest luźniejsza, bo to lato. Nie ma takiego napięcia i skoczkowie zdają się raczej dobrze bawić, niż walczyć o punkty. I przede wszystkim jest ciepło. Ludzie mówią, że letnie zawody nie wytrzymują porównania z zimowymi, bo skoki to konkurencja na śniegu. Ja natomiast nie zmieniam zdania, że w skokach chodzi o skakanie i o skoczków - śnieg nie jest artybutem nieodzownym. A ciepło ma w moim przypadku znaczenie decydujące :D Natomiast faktem jest, że nawet mimo mojego nielubienia zimna, dla skoków potrafię się bardzo poświęcić, co udowodniłam na przykład 5 miesięcy później...
Na zawodach spotkałam ludzi, których wcześniej znałam z netu - i to było bardzo fajne. Okazało się, że SNC stanowi naprawdę zgrany zespół, który ze skoków czerpie przede wszystkim radość i przyjemność. Gdy patrzę po innych portalach informacyjnych, widzę zupełnie inne stosunki w redakcjach i cieszę się, że zwerbowało mnie akurat SNC :) Zresztą w Zakopanem szeroko brataliśmy się także z konkurencją.
Co ja robiłam pod nieobecność Janne? Ach tak: biegałam za Walterem Hoferem. Wspominałam już kilka razy, że człowiek ten zawsze robił na mnie pozytywne wrażenie - więcej: mam do niego ogromny szacunek za jego pracę, cenię jako człowieka, a przede wszystkim uważam, że jest odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku. Wiele osób go krytykuje, natomiast ja po prostu nie wyobrażam sobie, że ktoś inny mógłby kierować skokami narciarskimi. Ten człowiek zrobił i wciąż robi ogromnie dużo dla tej dyscypliny i ogarnia ją całą. Na krytykę naraża się każdy, kto stoi w świetle reflektorów i od kogo coś zależy - taka jest smutna prawda. W każdym razie wtedy, na zawody do Polski, przyjechał w towarzystwie rodziny, co zachwyciło mnie niepomiernie. Walter wielokrotnie podkreślał, że imprezy zakopiańskie mają niepowtarzalny urok - i chyba naprawdę tak uważa, skoro przywiózł na skoki najbliższych. Patrzyliśmy na nich z boku i dochodziliśmy do wniosku, że sprawiają sympatyczne wrażenie. Dziewczynki biegały za skoczkami, robiły sobie z nimi zdjęcia, ale jednak wyglądały na zdyscyplinowane osóbki. Na koniec nawet zdobyłam się na odwagę i swoim coraz gorszym niemieckim odważyłam się całą trójkę zagadać. Pani Christa wypowiedziała się o Zakopanem w samych superlatywach i wyraziła nadzieję, że będzie mogła przyjechać tu zimą. Dziewczynki - 11-letnia wówczas Anna-Sophie i 9-letnia Marie-Christine - były raczej milczące, ale na koniec pomachały mi z samochodu, gdy cała rodzina już odjeżdżała do Austrii.
Co jeszcze było miłe w Zakopanem? Kontakty z Finami może? Przez cały czas usiłowaliśmy umówić się na czata z Akselim Kokkonenem, ale ostatecznie nam nie wyszło - zresztą ani z naszej, ani z jego winy. Natomiast Janne Happonen, z którym chcieliśmy zrobić wywiad, zachowywał się zupełnie dla nas niezrozumiale (czy jeśli napiszę "jak burak", będziecie wiedzieć, o co chodzi?) - maniery Mistrza Świata? Niekoniecznie. Janne Ahonen godzi się na wywiady bez problemu... Miłe było natomiast spotkanie Stasia Snopka, z którym wówczas właśnie nawiązaliśmy współpracę - to znaczy dzięki niemu portal nawiązał współpracę z Telewizją Polską. Dostarczamy im materiałów, między innymi na stronę internetową. Trochę to paradoksalne - biorąc pod uwagę mój stosunek do TVP - ale życie układa się czasem dziwnie.
Finowie w ogóle skakali w Zakopanem fatalnie. Niedzielny konkurs drużynowy zakończyli na siódmym miejscu - za Polakami! Kompromitacja po prostu. No ale tak naprawdę Finowie nigdy latem nie skakali dobrze - za wyjątkiem Janne A., kiedy jeszcze na zawody LGP jeździł. A biorąc pod uwagę, że krzywa formy Mattiego H. ma swoje maksimum w marcu, we wrześniu musi być dokładnie po drugiej stronie wykresu. Ale nawet mimo tego wspominam LGP 2004 naprawdę dobrze - zwłaszcza że dzięki tym zawodom "przypomniałam" sobie, że jestem fanką skoków narciarskich. Mania skoków powróciła, a wraz z nią oczekiwanie na nowy sezon - a przecież nie spodziewałam się, ile radości mi on przyniesie...
[ WSPOMNIENIE 5 ][GALERIA][ WSPOMNIENIE 7 ]