- SUOMEN MESTARUUS 2002 -
Lahti i Rovaniemi |
|
ROVANIEMI K90 - konkurs drużynowy (klubowy)
Nie spodziewajcie się - tak jak ja się nie spodziewam - że po tym, jak pisałam z zachwytem o Pucharze w Lahti, cokolwiek jest w stanie zrobić na mnie jeszcze większe wrażenie. Ale w Rovaniemi też było fajnie - bo jak też by miało nie być? :)
Rovaniemi znajduje się mniej więcej 400 km na północ od Kuopio i około 900 - od Helsinek. Ode mnie pociągiem jedzie się 7,5 godziny, więc jak wsiadłam w ów cudowny środek lokomocji o 9.30, tak wysiadłam z niego o 16.54 dokładnie. Jakkolwiek na nogach byłam od 5 rano, a spałam może od 1ej... I to bynajmniej wyjątkowo nie przez nerwy, ale na stutek pewnych innych okoliczności, których nie będę tu opisywać. Dość powiedzieć, że Rovaniemi okazało się taką samą dziurą jak zdecydowana większość fińskich miast... Co nie znaczy, że ja nie lubię takich dziur :) A moja ukochana dziura to Kuopio :))) Rovaniemi jednak nie wywarło na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia - pewnie dlatego, że dzień był raczej pochmurny, na ulicach śnieg, piasek, lód, woda i błoto razem, szaro i ponuro, ludzi nie uświadczysz etc. Poza tym byłam cokolwiek zmęczona po podróży i niespaniu. Rovaniemi ma co prawda tę przewagę nad Lahti, że ma górke. Górka nazywa się Ounasvaara (Ounas to nazwa lokalna, a vaara to właśnie góra w północnym dialekcie. U nas mówi się vuori), ma 204 metry jak dobrzepamiętam, ale do Puijo i tak się nie umywa. Nawet nie ma żadnej Ounasvaaran torni czy czegoś. W sumie dobrze - kto by to wymówił? :) I właśnie w kierunku tejże Ounasvaary od razu skierowałam swe kroki. Centrum narciarskie oddalone jest od centrum miasta o jakieś 3-4 kilometry, więc szybciutko tam zaszłam, a konkretnie na około 18-tą. Miałam troszkę czasu, gdyż zawody skokowe zaczynały się serią próbną o 18.30.
Szybko okazało się, że mam za słabe nerwy na takie okazje... Kto był pierwszym człowiekiem, jakiego minęłam po wejściu na stadion? Domyślacie się, ale i tak Was uświadomie: Janne Ahonen. Właśnie szedł sobie potruchtać. A kto zaraz za nim? Veli-Matti Lindström. Stwierdziłam, że to nie dla mnie - nie tak od razu! (Jeśli WY stwierdzacie, że mówię od rzeczy, to znów Was uświadomie, że dziś w nocy też nie spałam wiele, a już jestem po dwóch zajęciach. A jest dopiero 11...). Ja po prostu muszę się oswoić z atmosferą, pogapić się na skocznie, porozglądać się, napatrzeć... A nie minąć się na samym początku z Janne A. Szok. No ale nie będę może opisywać moich prywatnych i osobistych odczuć - później... Potem pojawiła się reszta ekipy, widziałam też Mikę Kojonkoskiego (który na mój widok szeroko się uśmiechnął. Następnym razem już się jawnie i szeroko do mnie - ze mnie? - śmiał :)) ; widzialam Kariego Pätäriego, który - jak wszyscy teraz prognozują - obejmie po Mice stanowisko głównego trenera reprezentacji Finlandii; widziałam Ari-Pekkę Nikkolę, który obecnie zajmuje się trenowaniem chłopaków w Puijon Hiihtoseura... No, ogólnie widziałam wiele znajomych twarzy. Gdy już się pogapiłam na to wszystko, polazłam pod skocznię. (Ups, właśnie sobie uświadomiłam, że nie dowiedziałam się, jak się skocznia nazywa... Ojojoj.) Jak się domyślacie, kibiców były dzikie tłumy... Może z 50 sztuk. Oczywiście - żadnych transparentów w stylu 'Suomi voittaa!!!' albo 'Janne on paras', albo 'Malysz-king'... Żadnych fińskich flag (ja mojej - tej podpisanej - nie wzięłam...). No po prostu smętnie i nieciekawie - ale cóż zrobić? Tacy są Finowie. Na całe szczęście była w okolicy przynajmniej jedna osoba, która interesowało to, co się na skoczni działo - komentator, który... komentował.
Tak w ogóle to na sobotę planowany był konkurs drużynowy czyli klubowy, zaś na niedzielę - indywidualny. Mam Wam zdradzić moje typy? Czemu nie? Według moich prognoz najwięcej szans na zwycięstwo miał Lahden Hiihtoseura - takoż samo jak rok wcześniej - zaś indywidualnie: Janne Ahonen (też takoż samo). Dlaczego? Bo był/jest w świetnej formie, a zawsze na mniejszych skoczniach skakał najlepiej z całej ekipy. Pod uwagę brałam też Vellu i Mattiego. Vellu to super skoczek, Mistrz Finlandii z K116 ze stycznia, zaś Matti... No, Matti skakał ostatnio bardzo udanie. Myślałam więc, że taka będzie mniej więcej obsada podium. W serii próbnej skoki były całkiem przyzwoite - te trzy najdłuższe to 94 metry właśnie Mattiego, 95,5 - jego kolegi klubowego, Młodzieżowego Mistrza Świata z Schonach, Janne Happonena, oraz 98 metrów Janne Ahonena, który w końcu doczekał się tego, by skakać jako ostatni w całym konkursie :) Seria próbna trwała jakieś pół godzinki, a o 19.30 rozpoczął się konkurs główny. Do konkursu przystąpiło 11 ekip, w każdej po 4 zawodników. Zastanawiacie się, czy w Finlandii jest aż tyle klubów skokowych... Jest, ale nie wszystkie wystawiły ekipy. Za to te większe - w liczbie kilku. Lahden Hiihtoseura - 3, Puijon Hiihtoseura - 3, Ounasvaaran Hiihtoseura - 2, a po jednym: Jyväskylä, Lieksa i Kouvola. Cóż pisać o konkursie? Chłopcy się starali, skakali ładnie, a nieliczna publiczność (no, później troche więcej się ludzi zjawiło) w umiarkowany sposób dopingowała wszystkich. Chociaż nie - słowo dopingowała nie jest odpowiednie. Po prostu czasami niektóre jednostki klaskały po skoku. Ech ci Finowie... Generalnie konkurs oglądało się przyjemnie, zimno było nie za bardzo, za to można było sobie usiąść, bo wokół wybiegu są takie fajne drewniane barierki. Przynajmniej ludzie Północy pomyśleli, bo w Kuopio czegoś takiego nie uświadczysz. Siedziałam więc tam sobie, później zapoznałam się z kilkoma sympatycznymi Finkami, no i jak zwykle było milo.
Od poczatku widać było, kto jest najmocniejszy. Chłopcy z Lahden Hiihtoseura postanowili obronić tytuł i skakali naprawdę świetnie: Janne Ylijärvi - 91 i 87,5 m, Tami Kiuru - 95,5 i 96 m, Vellu Lindström - 93,5 i 94 metru, ale najbardziej zaszalał Jasiek, który w pierwszym skoku poleciał na 100. metr. Hmmm... Odłeglość istotnie imponująca, tyle że po lądowaniu omal się nie przewrócił. Na szczęście udało mu się ustać, ale noty... Mój Boże... 17,5, trzy razy 17, a jeden z sędziów pokusił się nawet o 15,5. Chyba ciut przesadził. Skoro mowa o Janne - on jest rekordzistą tej skoczni z wynikiem 100,5 metra. Zabrakło więc bardzo niewiele. W drugim skoku zaś miał 94,5 i noty już bardziej do niego podobne - dwa razy 18,5, dwa razy 19 i raz 19,5 punktów. Moi sąsiedzi zza okna czyli ekipa Puijon Hiihtoseura też skakała bardzo udanie: Janne Happonen - 98,5 i 93 m, Jussi Hautamäki - 90 i 91 m, Toni Nieminen - 92 i 89,5 m, a Matti Hautamäki - 92 i 90 metrów. Stracili jednak w sumie dokładnie 30 punktów do drużyny z Lahti. Trzecie miejsce zajęli skoczkowie (hmm...) z Jyväskylä. Akseli Lajunen - 88,5 i 84,5 m, Antti Kuisma - który jest kombinatorem, co - jak się okazuje - nie przeszkadza mu startować w konkursach tylko skokowych - 85 i 80 m, Samppa Lajunen - 91 i 88,5 m, a Risto Jussilainen - 90,5 i 92,5 metra. Tu już była różnica prawie 80 punktów do PHS.
Lahden Hiihtoseura wygrali jak najbardziej zasłużenie i zaraz po konkursie odbyła się dekoracja oraz pokaz sztucznych ogni - to już chyba tradycja podczas fińskich konkursów :) Nie odbyła sie natomiast żadna konferencja, bo - jak mi powiedziano w biurze kierownictwa - tylko dwóch dziennikarzy było względnie zainteresowanych, ale i tak się śpieszyli... Cóż. Był już wieczór, zrobiło się ciemno, więc powlokłam się te 4 kilometry z powrotem do miasta (jakoś głupio było mi prosić chłopaków o transport [buuu... /DANI], a Miki nigdzie nie widziałam...) w poszukiwaniu noclegu - pełna planów i nadziei na konkurs indywidualny... I cholernie zmęczona :)
[ LAHTI K116 ind. ]
[ ROVANIEMI K90 druż. ]
[ ROVANIEMI K90 ind. ]
[ GALERIA z LAHTI ]
[ GALERIA z ROVANIEMI ]
|
|