- POCZĄTEK NOWEJ PRZYGODY -
KUOPIO |
|
KUOPIO - konkurs pierwszy
Kuopio to największe miasto wschodniej Finlandii i jednoczesnie drugi największy w kraju ośrodek sportow zimowych, który już od wielu lat gości najlepszych (i tych słabszych też :) ) skoczków świata oraz innych sportowców uprawiających narciarstwo klasyczne, tak popularne i lubiane w całej Skandynawii. Finlandia kocha sport, więc jakiekolwiek wydarzenia z tej dziedziny przyjmowane są entuzjastycznie i ogranizowane bardzo profesjonalnie. W tym roku - po raz pierwszy - w Kuopio odbyło się otwarcie jednoczesnie skoków, kombinacji norweskiej i biegu przełajowego. Przedstwiciele FISu stwierdzili, że miejscowy klub narciarski - Puijon Hiihtoseura - poradzi sobie z tym zadaniem, zaś sam dyrektor cyklu pucharowego skoków, Walter Hofer, przyznał, ze zawsze lubi wracac do Kuopio, gdzie spotyka się z tak przyjemną publicznością, która daje mu do zrozumienia, że jest tu mile widziany. Finowie, jako naród obowiązkowy i sumienny, z pewnościa nie zawiedli jego oczekiwan i tym razem, i wespół z piękną pogodą do tej pory udaje się sie przeprowadzać kolejne zawody.
Skupmy się konkretnie na skokach. Polska ekipa w składzie: Adam Małysz, Wojciech Skupień, Robert Mateja, Tomasz Pochwała i Tomisław Tajner, z niezastąpionym duetem trenerskim: Apoloniusz Tajner - Piotr Fijas, dotarła do Kuopio dokładnie we wtorek w południe. Przedtem nasze Orły trenowały w małej miejscowości Vuokatti, aby teraz godnie przystąpić do rozgrywek na najwyższym światowym poziomie. Trener Tajner był z tego treningu bardzo zadowolony, a to wróżyło i nadal wróży dobre występy Polaków podczas nadchodzących konkursów. We wtorek skoczkowie odpoczywali, w środę zaś odbyli trening na pięknej skoczni Puijo (Puijo to właściwie nazwa wzgórza, na którym skocznia jest usytuowana, ale przecież nie bedę pisać K120, bo to tak... nieosobowo). O treningu nie da się niczego dobrego powiedzieć, bo warunki były niemal katastrofalne - żaden konkurs by się w takich nie odbył. Chłopcy oddali po 3 skoki i przemarznięci wrócili do hotelu. Mający wyznaczony po nich czas Niemcy, w ogóle zrezygnowali ze skakania i chyba dobrze zrobili. Puijo, mimo że taka piękna, rzadko jest dla skoczków gościnnym i łatwym obiektem.
We czwartek po południu (he, tutaj ciemno robi się o 15ej), we wspaniałym świetle potężnych reflektorów, odbył się oficjalny trening oraz seria kwalifikacyjna. W sumie każdy zawodnik oddał po trzy skoki. Znów muszę ponarzekać na warunki, które w dalszym ciągu były kiepskie. Wciąż strasznie wiało (hmm, ja się już przyzwyczaiłam, że w Kuopio zwykle wiele, a na Puijo to zawsze), do tego mieliśmy -8 stopni Celsjusza i marzliśmy bardzo. Z drugiej strony lepiej, że -8, a nie na przykład plus... Jeszcze dwa tygodnie temu w Kuopio była odwilż i cały śnieg, również ten wyprodukowany przez armatki śnieżne, po prostu najzwyczajniej w świecie stopniał. A śnieg mamy od 31 października, co cieszy, bo często w Finlandii nie widuje się sniegu i do Świąt Bożego Narodzenia, tym razem bardzo się więc poszczęściło. Wracając do tematu...
Podczas kwalifikacji wiatr to się uspokajał, to się wzmagał, stąd też takie a nie inne wyniki. Z Polaków awansowali zaledwie Adam Małysz [oczywiście on nie musiał "awansować", bo przecież pierwsza 15. - w tym wypadku zeszłego sezonu - dostaje się do konkursu automatycznie /DANI] oraz Tomasz Pochwała, który skokiem na odległosc 120 m, zapewnił sobie 8 miejsce w kwalifikacji. Trener Tajner mówi, że ta lokata go nie dziwi ani nie zaskakuje, bo Tomek prezentuje bardzo dobrą i równą formę, więc z pewnością będziemy mieć z niego jeszcze wiele radości. Pozostali zawodnicy na własnej skórze doświadczyli fińskiego wiatru i konkurs oglądali już "z trybun". Kwalifikacje wygrał młodziutki Niemiec, Stefan Hocke (133,5 metra), o którym nawet w Niemczech nic nie wiedzą. Media już go kreują na nowego Martina Schmitta, a sam trener niemieckiej kadry, Reinhad Hess, nie ukrywa, ze wiąże z tym nastolatkiem bardzo duże nadzieje. Czy tak samo mówił trzy lata temu o Martinie? Te słowa mogą być prorocze... A co właśnie u Martina i reszty? Przez jakiś czas oglądaliśmy długie skoki, dla przykładu: Frank Löffler - 119,5 metra, Michael Uhrmann - 118, Toni Nieminen, który wraca do formy - 118,5, Kazuya Yoshioka - 116, Veli-Matti Lindström - 122,5 etc., ale gdy na rozbiegu stanął (notabene: usiadł na belce. Odradzam komukolwiek stawanie na rozbiegu) Matti Hautamäki, wiatr pokazał, ze nie czyni preferencji wśród skoczków - a wśród ostatnich sześciu zawodników skakało trzech Finow. Matti osiągnął ogległość 103 m, a skaczący zaraz po nim Janne Ahonen - 100. I tak było już do koćca. Nikt nie mógł być usatysfakcjonowany 106,5 m Noriaki Kasai, 92 m (!!!) Risto Jussilainena, 108,5 Martina Schmitta czy nawet, porównujac z odległościa Hockego, 115-oma metrami naszego Adama Malysza. Gdyby nie fakt, że czołowa "15." ostatniego Pucharu Świata ma start w zawodach zapewniony i serię kwalifikacyjną traktują jako trening, nie zobaczylibyśmy w piątkowym konkursie wszystkich wymienionych poza Adamem, który zakwalifikowałby się gdzieś na 30-tym miejscu. Wymarznięci zawodnicy, trenerzy i kibice udali się do domow/hoteli/akademików (niepotrzebne skreślić), drżąc z obawy o losy zawodów. A obawa ta była jak najbardziej uzasadniona, choć prognozy meteorologów zapowiadały poprawę pogody.
W nocy z czwartku na piątek wiatr się uspokoił. Oczywiście, do samego wieczora nie można było być niczego pewnym, na całe szczęście jakoś się udało. No i lekko się ocieplilo - mieliśmy -3 stopnie, wiśc na skoczni było naprawdę przyjemnie. Przed konkursem odbyła się seria treningowa, w której najlepiej spisał się Adam (126,5 m), a zaraz za nim byli Jussilainen (126,0), Schmitt (123,5) oraz... Clint Jones z USA. O godzinie 18 czasu fińskiego (czyli 17ej większości z Was) rozpoczęła się króciótka ceremonia otwarcia zawodów i w ogóle kolejnego cyklu Pucharu Świata, której dokonal wspomniany przeze mnie Ari-Pekka Nikkola - zawodnik bardzo zasłużony dla fińskiego narciarstwa, zbobywca wielu medali mistrzowskich i olimpijskich, i przez wiele lat silny punkt fińskiej ekipy skoczków, obecnie pracujący jako trener w Klubie Narciarskim w Kuopio. Zaprezentowano flagi wszystkich reprezentacji i juz o 18:15 konkurs mógł się zacząć. Widziałam do tej pory 7 konkursow skoków w Kuopio i każdy jeden odbywał się z poważnymi problemami (ale - jak to napisałam rok temu - zawody rozpoczynające sezon muszą się odbyć choćby nie wiem co). Wczoraj nie było najmniejszych problemow - wiatr oscylował wokół 1 m/s, nic nie padało i były po prostu idealne warunki do skakania. Swoją drogą dziwne, że Adam nie zaliczył kolejnego rekordu skoczni (rekord Puijo wynosi 135,5 metra i od wielu lat należy do Masahiko Harady. Gdy się tak zastanowić, jest to chyba trzeci - po 138 w Trondheim i 137 w Bishofshofen - rekord skoczni na świecie. Wiem, wiem, rekordem jest 151,5 w Willingen, ale to już zupelnie inna bajka.). Cóż, wszystko przed nim - dzisiaj wieczorem.
Skakali więc. Po pierwszej serii prowadził Andreas Widhölzl, który osiągnał 126 m, zaraz za nim z odległością 126,5 i gorzej ocenionym przez sędziów stylem (Martin nie miał tego dnia szczęścia do sędziów) plasował się Martin Schmitt. Kolejnymi byli Andi Goldberger (124,5), Lassi Huuskonen z Kuopio wlasnie (126) oraz wspomniany wyżej Clint Jones (124). Adam (123,5) zajmował dopiero 6. lokate (ze stratą dokładnie 4 punktów do lidera), ale ja z ręką na sercu mogę powiedzieć, że wiedziałam, że to nadrobi. Jeśli zaś chodzi o Finów (no, wspominam o tym, bo to gospodarze i w ogóle...): młodziutki Huuskonen - najlepszy. Jussi Hautamäki dopiero 10. Jussilainen - 11. Młodszy (i bardziej zdolny, co uparcie podkreslają panowie komentatorzy. Czasem jeszcze zaliczając do rodziny Jussilainena... :) z braci oraz Lindström - na granicy 2 i 3 dziesiatki, a Pekka Salminen i Tami Kiuru pod sam koniec. Ville Kantee i Janne Ahonen W OGOLE nie awansowali do rundy finałowej. Tomek Pochwała był 16. - skoczył bardzo ładnie i mieliśmy nadzieję, że się jeszcze poprawi. Wszystko miało rozstrzygnąć się w drugiej serii, która znów odbyła się bez żadnych kłopotów. Nie działo się właściwie nic szczególnego, aż na rozbiegu pojawił się Tomek. Skoczył i... upadł. Trener Tajner powiedział po konkursie, że Tomek wiedział, że ląduje blisko i zlekceważyl lądowanie. Narta mu odjechała i leżał. Nic się na szczęście nie stało, szkoda tylko straconej lokaty (ostatecznie był przedostatni). Trener mowi, że takie rzeczy się zdarzają i po prostu trzeba się przyzwyczaić - zarówno zawodnicy, jak i kibice. Co potem... Bardzo ładnie skoczył Jussilainen (122,5 - niby tylko 1,5 metra dalej, ale...), co pozwoliło mu przesunąć się znacząco w klasyfikacji. Adam zaliczył 126,5 m i zebrał bardzo wysokie noty od sędziów (4 razy 19,5 i raz 20 od sędziego niemieckiego. Nic dziwnego - zawsze twierdził, że jego wzorem do naśladowania jest Janne Ahonen, najlepszy - do niedawna - stylista wśród skoczkow), co - jak się potem okazało - było bardzo ważne. Huuskonen nie wytrzymał napięcia (ale wszystko przed nim) i wylądował na 104-tym (miał 103,5) metrze, co ostatecznie dało mu 16. lokate. Z tego zawodnika pociechę może mieć trener, Mika Kojonkoski, i kibice tak samo. "Goldi" skoczył 107,5 i spadł na 10 miejsce. A potem ruszył Martin. Leciał, leciał i poleciał na 125. metr. Znów z ręka na sercu przyznaję, że myslałam, że przeskoczył Adama. Przeskoczył na skoczni, ale nie w punktacji. Sędziowie dali mu niższe noty za styl i dlatego ostatecznie Martin uplasował się za Adamem - o 0,8 punktu! Był już pewien miejsca na podium, ale wszystko zależało od skoku Andiego Widhölzla, któremu zdecydowanie nie wyszło. I choć z telebimu przed tym ostatnim skokiem Andi Golberger krzyczał: "Skacze Austriak! Przygotujcie się na nowy rekord!", "Widelec" lądował na 116 metrze i z 1 miejsca spadł na szóste (a własciwie pięte ex aequo ze Svenem Hannawaldem). Dla odmiany Adam z szóstego wskoczył na samą górę i wygrał inauguracyjny konkurs PŚ 2001/2002.
Wydaje się więc, ze wszystko jest po staremu. Adam przeskakuje rywali - może już nie o epokę, czy jak to tam formułowano, ale jest w bardzo dobrej dyspozycji i choć do Igrzysk Olimpijskich w Salt Lake City jeszcze 2,5 miesiąca, możemy być pewni, że o medale powalczy. A przedtem jeszcze Turniej Czterech Skoczni... Zapowiada się ciekawy sezon - choć niektórzy narzekają, że będzie nudno: skoro przed każdym konkursem wiadomo, kto wygra... :)
Czym tłumaczyć słabą - poza Jussilainenem - formę czołówki Finów? Janne Ahonen nigdy Puijo nie lubił [co go wcale nie usprawiedliwia! /DANI], dodatkowo teraz ma inne sprawy na głowie i o skokach zupełnie nie myśli (jego wieloletnia narzeczona spodziewa się na dniach dziecka i z pewnością wolałby być z nią, a nie tutaj). Ale zawodnicy miejscowego Puijon Hiihtoseura rok temu zajmowali tutaj wysokie miejsca: Matti Hautamäki był pierwszy i czwarty, a Ville Kantee - trzeci. Cóż, ja osobiscie mam nadzieję, że będzie lepiej. Nie wolno też zapominać o młodzieży, która spisuje się niemal rewelacyjnie.
Jakie są więc prognozy na ten sezon? Małysz rządzi - zakrzykną w Polsce. Niemcy będą cisnąć Schmitta i może Hockego. "Hanni" zapowiada, że chce być lepszy i od Martina i od Adama. Finów nikt nie ciśnie, bo w Finlandii inaczej do tego (i innego) podchodzą. Na pewno bardzo groźni - jak zawsze - będą Austriacy. Trener Tajner radzi też uważać na Słowenców i ja się z nim zgadzam. We wrześniu Słoweńcy trenowali właśnie tu w Kuopio razem z Polakami i skakali diabelnie dobrze. Zobaczymy. Japończycy, a w każdym razie Kazuyoshi Funaki, ostro przygotowują się do Olimpiady. Tworzy się kadra USA - Alan Alborn i Clint Jones, prowadzeni przez fińskiego ternera, skaczą coraz lepiej. Nadchodzące konkursy pokażą, kto będzie się w sezonie olimpijskim liczył na skoczniach całego Świata.
A na koniec mała ciekawostka - po wielu latach przerwy doczekaliśmy się w skokach rezentanta Wielkiej Brytanii. Nazywa się Glynn Pederson (no, nazwisko wskazuje na cokolwiek skandynawskie pochodzenie, tak myslę...) i w czwartkowych kwalifikacjach zajął zaszczytne przedostatnie miejsce. Za nim był reprezentant Holandii, czyli kraju, który ze skokami ma tyle wspólnego, co Finlandia z ping-pongiem. Ale sport jest otwarty dla wszystkich - nawet skoki dla Wyspiarzy.
Po dwóch konkursach (stan na 23.11.2001) |
lp |
skoczek |
kraj |
punkty |
1 |
Adam Małysz |
Polska |
100 |
2 |
Martin Schmitt |
Niemcy |
80 |
3 |
Kazuyoshi Funaki |
Japonia |
60 |
|
[ KONKURS PIERWSZY ]
[ KONKURS DRUGI ]
[ GALERIA ]
[ CIEKAWOSTKA ]
[ MEDIA i SPORT ]
|
|